top of page

Grań Niskich Tatr, czyli najpiękniejszy szlak pieszy Słowacji.

Szukając spektakularnej trasy na kilkudniową wędrówkę nie trzeba przeglądać map Azji czy Ameryki Południowej. Wystarczy mapa Słowacji, przybliżona na Tatry Niżne. Wędrówka granią Niskich Tatr to wspaniała górska przygoda.



Niskie Tatry to drugie co do wysokości i pierwsze co do wielkości pasmo górskie na Słowacji. Pięknie położone pomiędzy Tatrami Wysokimi, Rudawami Słowackimi, Wielką Fatrą i Słowackim Rajem. Ich wyjątkowe oblicze chroni Národný park Nízke Tatry (NAPANT) – największy na Słowacji, słynący z górskich wyjadaczy jak kozice czy świstaki oraz dzikich drapieżników jak rysie, wilki czy niedźwiedzie – symbol parku.


W języku polskim nazywa się je Niskimi lub Niżnymi. Choć ta ostatnia nazwa jest trochę niefortunnym tłumaczeniem z słowackiego. Sama jednak lubię jej używać, bo swoją staroświeckością lepiej opisuje mi ten trwały i kategoryczny górski świat. Wbrew nazwie Niskie Tatry nie są niskie, są jedynie trochę niższe od Tatr Wysokich.



Grzbietem Niskich Tatr biegnie tzw. hrebeňovka Nízkych Tatier, 90-kilometrowy pieszy szlak, który przez zdecydowaną większość trasy nie schodzi z wysokości 1500 – 2000 m n.p.m. Prowadzi przez najbardziej widokowe i najwyższe szczyty oraz zróżnicowany krajobraz gęstych, świerkowych lasów, pól kosodrzewiny i halnych łąk wysokogórskich, wśród kotłów polodowcowych i granitowych, gnejsowych i wapiennych skał. Jest on częścią najdłuższego słowackiego szlaku pieszego Cesta hrdinov SNP (Szlak Bohaterów Słowackiego Powstania Narodowego). Polowa SNPecki przypada właśnie na Tatry Niskie.



Niskie Tatry dzielą się z grubsza na dwie części, rozdzielone przełęczą Czertowica: wschodnią, zwaną Tatrami Kralowoholskimi oraz zachodnią, czyli Dziumbierskie Tatry z najwyższym szczytem Niskich Tatr – Ďumbierem o wysokości 2043 m n.p.m. Przez te ostatnie prowadzi najatrakcyjniejszy fragment szlaku, z najwyższymi szczytami, niezwykłymi panoramami, ale też większą liczbą ludzi, skupioną głównie wokół Chopoka. Wschodnia część jest tradycyjnie uznawana za bardziej dziką, choć i tam spotkamy wędrowców i wcale nie gorsze panoramy. Jest słabiej zagospodarowana turystycznie oraz ma opinię obszaru, gdzie najłatwiej o spotkanie z niedźwiedziem. Rzeczywiście, większość turystów spotkanych na trasie miała przy sobie dzwonki na niedźwiedzie. Jednak nie spotkałyśmy żadnego niedźwiedzia a nawet ich śladów (o co nietrudno np. w Bieszczadach).


Dawniej po tych niezwykłych zboczach wędrowali pasterze oraz górnicy, dziś są to głównie turyści. Szlaki w Niskich Tatrach są niezwykle malownicze i zdecydowanie warto się tam wybrać zarówno dla widoków jak i prawdziwie górskiej atmosfery.



Dojazd w Niżne Tatry i początek szlaku Telgart –> Donovaly


Szlakiem wędrować można w dwie strony, jak kto woli. My wybrałyśmy opcje Telgart –> Donovaly, głównie ze względów logistycznych. Z Krakowa dojechałyśmy Flixbusem do Popradu, a dalej lokalnym busem do Telgartu (z tego samego dworca autobusowego). Na miejscu byłyśmy w południe, wtedy też rozpoczęłyśmy wędrówkę. Był to wystarczający czas na pierwszy odcinek trasy z Telgartu do Andrejcovej. Idąc z Donovaly do pokonania jest dłuższy odcinek z większym przewyższeniem. Za to z Donovaly wróciłyśmy już bezpośrednio Flixbusem do Krakowa. Pierwsza połowa szlaku jest bardziej dzika, można więc szybciej pozbyć się z plecaka ciężaru żywieniowego. Dalej, gdy apetyt bardziej dopisuje, można raczyć się już obiadem lub śniadaniem w schronisku.


Noclegi na trasie: útulnia Andrejcová, schronisko Chata M.R.Štefánika, útulnia Terezka i útulnia Ramža
Noclegi na trasie: útulnia Andrejcová, schronisko Chata M.R.Štefánika, útulnia Terezka i útulnia Ramža

To nie są polskie Tatry – kilka wskazówek przez wyruszeniem na grań Niskich Tatr


Trasa jest wymagająca, głównie ze względu na odległości, spore przewyższenia (co najmniej 1000 m dziennie) oraz ciężar plecaka. Jednak ci, którzy mają wprawę w górskich wędrówkach na pewno sobie poradzą. Najważniejsze, żeby dobrze rozplanować trasę/kilometry oraz dobrze – czytaj – lekko się spakować.

Mój słowacki przyjaciel, który w Niskich Tatrach bywał nie raz, często powtarzał, że mamy uważać, bo „to nie są polskie Tatry”. Oto co zapewne miał na myśli:


  • na trasie brak jest sklepów, nie dokupimy nigdzie prowiantu oraz wody. Mijamy kilka schronisk, w których możemy zjeść, a przez to zmniejszyć ilość noszonego w plecaku jedzenia

  • odległości są spore, i same przekonałyśmy się, że pokonuje się je w mozolnym tempie. Należy więc rozsądnie podzielić trasę. Tylko w ostatni dzień byłyśmy szybsze niż godzinne sugestie na drogowskazach

  • liczba schronisk i utulni jest niewielka, oddalone są od siebie o wiele kilometrów, a i liczba miejsc noclegowych jest ograniczona. Latem ciężko o wolne miejsce, szczególnie w małych utulniach i bez wcześniejszej rezerwacji. Warto mieć więc namiot lub przynajmniej jakiś plan B. Na Słowacji, a szczególnie w parkach narodowych, nie można spać na dziko i należy to prawo uszanować. Namiot można rozbić w wyznaczonych do tego miejscach, np. przy schroniskach

  • źródełek na trasie jest sporo, każdego dnia co najmniej dwa, jednak warto to dobrze rozplanować. Grupa spotkanych na trasie turystów wspominała pewne lato na szlaku, kiedy wiele źródełek wyschła. Warto rozpisać sobie miejsca z wodą i uzupełniać ją gdzie się da

  • choć od czasu do czasu miniemy turystów, nie warto tu liczyć na czyjąś pomoc i należy liczyć tylko na siebie. Przy sobie należy mieć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, apteczkę, czołówkę, powerbanka, ciepłe ubranie, śpiwór itd.

  • ubezpieczenie to podstawa – tak, to nie polskie Tatry i tu za ewentualną akcję ratunkową (nawet przy skręconej kostce) będzie trzeba zapłacić. Ubezpieczenie to must have (koszt na 2024 to około 35 zł vs. kilka tysięcy euro za akcję ratunkową!)


Dla ułatwienia planowania trasy, w tekście zaznaczam miejsca, gdzie można coś zjeść (na czerwono) oraz źródła z wodą (na niebiesko). Źródeł w terenie jest więcej, ale nie wszystkie zaraz przy szlaku.






Dzień 1 

Na Kráľovej holi

16 km. Przewyższenie: 1216 ↑, 694 ↓

Woda – na całej trasie. Jedzenie – brak. Nocleg – 10E (útulni Andrejcová), 0E (szałas)


Z położonego nad Hronem Telgártu ruszamy od razu na szlak, który dziś prowadzić nas będzie głównie pod górę. Początek jest nieciekawy, gdyż biegnąca przez las ścieżka jest rozjechana przez ciężki sprzęt i bardzo błotnista. Przekraczamy granicę NAPANTu. Za nami panorama na Telgart a pod nogami spływa potok. Wokół zielono od świerków, które wyżej zmieniają się w kosodrzewinę. Roślinność jest tu chroniona rezerwatem Martalúzka. Kiedy przekraczamy granicę lasu otwierają się szersze południowe panoramy na Rudawy Słowackie, w tym Muránską Planinę – kolejny park narodowy. Wyżej znajduje się źródło Zubrovicy Prameň Zubrovice, skąd czerpiemy wodę na dalszą drogę. Tutejsze wilgotne stoki porastają aktualnie kwitnące kaczeńce oraz częściowo już przekwitnięte sasanki alpejskie.


Ponad nami najwyższy punkt naszego dzisiejszego dnia – Kráľova Hoľa, 1946 m. Prowadzi do niej, wyglądająca na łagodną i krótką, ścieżka przez stok kopuły szczytowej. Tu po raz pierwszy, i nie ostatni, przekonujemy się jak złudne są odległości w Niskich Tatrach. Ta niby-krótka ścieżka z niewielkim przewyższeniem ciągnie się dłużej niż zakładałyśmy. W końcu stajemy na szczycie Kráľovej holi – drugiej najważniejszej słowackiej góry narodowej, zaraz za Krywaniem. Pojawia się w folklorze, napisano o niej niejeden poemat, w tym najsłynniejszą pieśń ludową Na Kráľovej holi. Z jej szczytu widać prawie cały kraj. Znajduje się tu wieża przekaźnikowa, budynek stacji (dawniej można tu było nocować), pomnik a przede wszystkim piękne widoki na 360 stopni. To jeden z najlepszych punktów widokowych na Słowacji. Z Kráľovej Hoľi pochodzi słowacki rekord widoczności – dostrzeżono stąd Góry Zachodniorumuńskie.


Od Kráľovej Holi biegnie superwidokowy odcinek szlaku. Prowadzi odkrytym grzbietem przez naturalne łąki halne szczytów Stredná hola z wychodniami skalnymi, Orlová i Bartková. Na dwóch ostatnich witają nas świstaki, które choć lekko spłoszone, nie spuszczają nas z oczu. Piękna grań, Tatry Wysokie na horyzoncie i świstaki – to najlepsza część dzisiejszego dnia.



Z Bartkovej przez Ždiarske sedlo (woda nieopodal szlaku) i Andrejcovą schodzimy do útulni Andrejcová (woda, piwo, niewielkie przekąski), gdzie planowałyśmy nocleg. Przez cały dzień na trasie nie spotkałyśmy ani jednego turysty (nie licząc kilku rowerzystów na szczycie Kráľovej Holi). Spore było nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że nie tylko nie ma żadnych wolnych miejsc w utulni, ale przed nami w kolejce na nocleg czeka jeszcze 11-osobowa grupa Czechów. Szanse na nocleg w ciepłej utulni były więc zerowe. Nie czekając dłużej udałyśmy się kawałek dalej, do leżącego przy szlaku starego szałasu pasterskiego na polanie Prislop na przełęczy Pod Košariskami. Ciężko powiedzieć, że miałyśmy tam dach nad głową, gdyż był on zbyt dziurawy a szpary pomiędzy deskami w ścianach nie chroniły przed wiatrem. Plusem były jedynie szerokie ławy, na których rozłożyłyśmy maty i śpiwory, źródełko wody nieopodal szałasu, prywatność oraz jako takie zabezpieczenie przez niedźwiedziami. Gotujemy kolację, raczymy się andrejcovym piwkiem i próbujemy pójść spać.


Nocleg na polanie Prislop na przełęczy Pod Košariskami. Ocena: 5 gwiazdek.
Nocleg na polanie Prislop na przełęczy Pod Košariskami. Ocena: 5 gwiazdek.

Dzień 2

Ocieramy łzy i idziemy dalej

28 km. Przewyższenie: 1160 ↑, 1322 ↓

Woda – na całej trasie, bezpośrednio przy szlaku dopiero w drugiej części dnia. Jedzenie – brak na trasie, restauracje na przełęczy Čertovica. Nocleg – 25E (pensjonaty na przełęczy Čertovica), 0E – utulnia Terezka.


Budzimy się rano po nieprzespanej nocy. Jest połowa czerwca, temperatura w nocy spadła do około 7 stopni, a ta subiektywnie odczuwalna była jeszcze niższa. Przebiedowałyśmy jakoś w tych letnich śpiworach, mając na sobie wszystkie ciepłe ubrania, łącznie z paltem przeciwdeszczowym. Po ciepłym śniadaniu i gorącej herbacie ruszamy na szlak, aby jak najszybciej się rozgrzać. Nie trwa to długo, od rana dopisuje pogoda a ścieżka wyprowadza nas szybko na pokryte kosodrzewiną i brusznicą grzbiety, z porannym widokiem na łańcuch Tatr Wysokich.



Schodzimy na sedlo Priehybka, aby po chwili zacząć wspinać się na nasz dzisiejszy najwyższy punkt trasy szczyt Veľká Vápenica, 1691 m. Jej północne zbocza zauważalnie różnią się od tych południowych. Widoki mamy cały czas szerokie. Na dolinę Hronu, Murańską Płaninę, Tatry. Wokół zielono od świerków, jarzębin, borówek. Schodzimy na przełęcz Priehyba, przez którą prowadzi droga i gdzie znajduje się zadaszona wiata. Wspinamy się stromo do góry, kolekcjonując kolejne szczyty. Kolesárová, Oravcová i ta najbardziej widokowa Zadná Hoľa, 1589 m. Już trochę zmęczone zasiadamy na przełęczy Homôľka, podziwiamy panoramę, pijemy zasłużoną kawę i dogadzamy sobie chlebem z masłem orzechowym.  Mija nas grupa 11 Czechów, którzy noc spędzili w wypożyczonych namiotach pod Andrejcovą.


Z Zadniej Holi czeka nas jeszcze spory kawałek marszu do mety. Cała dzisiejsza trasa jest długa, ale widokowa. Są odcinki leśne, ale duża część prowadzi gołym grzbietem lub trawersem wśród jarzębin z widokiem na zielone kopuły. Mijamy kilka źródełek. W końcu dochodzimy do útulni Ramža, małej, ale wyglądającej na ciepłą i wygodną chatki z miejscem na ognisko i źródłem nieopodal. Krótka przerwa i ruszamy dalej. Jeszcze trochę wspinaczki, trawers i wychodzimy na szeroką drogę, prowadzącą prosto do przełęczy Čertovica. Po drodze mijamy jeszcze nową, niewielką útulňię Terezka, dobrą alternatywę do noclegu na przełęczy.



My zostajemy na noc w schronisku/pensjonacie Chata pod Sedlom Čertovica, gdzie spotykamy się z naszymi słowackimi znajomymi. Jesteśmy zmęczone i niewyspane, ale dokładamy jeszcze parę kilometrów i idziemy na imprezę do Vyšnej Bocy, starej wsi o górniczej przeszłości. Mieszkańcy wsi trudnili się wydobyciem złota i rud żelaza, co potwierdzają ślady w krajobrazie, muzeum regionalne Banícky dom czy choćby wystrój wnętrz odwiedzonej przez nas karczmy. Vyšna Boca była wsią licznie zamieszkaną przez osoby pochodzenia niemieckiego. W centrum wsi stoi jeszcze kościół ewangelicki z 1785 roku. Zachowało się wiele drewnianych domów, przeznaczonych dziś w większości na letniskowe dacze dla ludzi z miasta. Dziś w lokalnej karczmie odbywa się impreza z okazji nocy świętojańskiej, a my przyglądajmy się temu jak autentycznie żywy jest słowacki folklor. Coś co w Polsce już dawno zniknęło.


Dzień 3

Kofola i gulasz segedyński

8 km. Przewyższenie: 657 ↑, 169 ↓

Woda, jedzenie w schronisku. Nocleg: 35E (Chata M.R.Štefánika, ze śniadaniem)


Nasze plany na dzisiejszą trasę (która pierwotnie miała być dłuższa) z jednej strony krzyżuje pogoda a z drugiej powoduje, że mamy więcej czasu na długo wyczekiwane spotkanie ze znajomymi. Połowę dnia spędzamy więc na chacie ze słowackimi przyjaciółmi, którzy odpowiadają na nasze pytania. Dlaczego Kráľova Hoľa jest drugim najważniejszym szczytem Słowacji? Dlaczego słowacki krzyż ma dwa ramiona? Dlaczego wybory wygrał Robert Fico? No i skąd tak ogromna popularność kofoli? Do tego zajadamy się przepysznym gulaszem segedyńskim. Dopiero kiedy popołudniu przestaje padać, z brzuchami pełnymi kapusty i kofoli ruszamy na szlak. Dziś do przejścia mamy tylko trasę na nocleg w Chacie Štefánika.


Z nisko położonej przełęczy Čertovica, 1238 m. mamy do pokonania 500 metrów przewyższenia. Trasa prowadzi cały czas pod górę i jest bardzo widokowa, choć nam ciężkie jeszcze chmury zasłaniają wszystkie widoki. Dopiero już prawie u celu powolutku odsłaniają się poszczególne szczyty, odkrywając przed nami piękno Niskich Tatr i ich kolejnej Dziumbierskiej części. Jesteśmy powyżej granicy lasu, teren jest pokryty tylko wieczniezieloną kosodrzewiną i kępami fioletowych goryczek, chronionych przez rezerwat Ďumbier. Mijamy kilka starych bani, czyli pokopalnianych wyrobisk, górnicze ścieżki oraz plamy dawnych wyrzutów nieużytecznej skały płonnej. Zarówno tu, jak i na sporej części północnych grzbietów Tatr Niskich wydobywano niegdyś złoto, srebro, antymon i rudy żelaza. 

Metafora życia - deszcz - piwko- słońce
Metafora życia - deszcz - piwko- słońce

Dochodzimy do przełęczy Ďumbierske sedlo, 1728 m i meldujemy się w Chacie M.R.Štefánika pod Ďumbierom. To typowe górskie schronisko, ciepłe i wygodne. Po dwóch nieprzespanych nocach jest to szczyt naszych marzeń. Podobnie jak w Tatrach Wysokich, większość zaopatrzenia jest wnoszona do schroniska przez nosiczów. Ich nazwiska oraz ilość wniesionych kilogramów jest wypisana na tablicy w holu schroniska.


Zamawiamy zimne piwko i obserwujemy zachód słońca oraz uciekające chmury. Cieszymy się, że zmieniłyśmy plany. Dzięki temu miałyśmy więcej czasu na super spotkanie ze znajomymi, a jutrzejsza pogoda i widoki zapowiadają się zjawiskowo.


Dzień 4

Całe piękno Niżnych Tatr

19 km. Przewyższenie: 973 ↑, 1080 ↓

Woda i jedzenie w schroniskach. Nocleg: 7E (Útulňia Ďurková)


Po pożywnym śniadaniu (w cenie schroniskowego noclegu), ruszamy na najwyższe szczyty Niskich Tatr. Nie chcę się powtarzać, więc powiem krótko – cała dzisiejsza trasa jest ZJAWISKOWA. Pod względem widokowym to najpiękniejszy odcinek. Góry są majestatyczne, potężne. Malownicza ścieżka wije się wśród wysokogórskich hal, surowych skalistych grzbietów najwyższych wierzchołków. Ogrom gór i malutkość poruszającego się po nich człowieka. Spotykamy świstaki i kozice. Jest przepięknie.



Zaczynamy od wspinaczki na najwyższy szczyt Niskich Tatr – Ďumbier, 2043 m. Trasa jest niezwykle widokowa już od wyjścia ze schroniska (i będzie tak aż do kolejnego noclegu). Szlak prowadzi po wielkich głazach, coś jak na trasie na Śnieżkę, podobnie zresztą występują tu wielkie kotły polodowcowe. Z góry obserwuje nas kozica. Aby wejść na sam szczyt Dziumbiera musimy dołożyć dodatkowych metrów, gdyż sam szlak dochodzi tylko do Krúpovego sedla. Kiedy stajemy na szczycie jesteśmy zupełnie same i wszystkie te oszałamiające widoki, na Chopok, Tatry i inne górskie pasma, mamy tylko dla siebie. Ależ tu smakuje herbata! Wierzchołek uhonorowuje kamienny obelisk i dwuramienny krzyż słowacki (sprowadzony do Słowacji przez chrystianizujących ziemie pogańskich Słowian – Cyryla i Metodego).



Schodzimy na Demänovské sedlo oddzielajace Ďumbier od Chopoka i kierujemy się na widoczny już bardzo dobrze Chopok, 2024 m – najpopularniejszy i drugi najwyższy szczyt Niskich Tatr (chyba, że liczymy Štiavnicę, 2025 m., szczyt w grzbiecie Dziumbiera). Chopok to największe na Słowacji centrum sportów zimowych. Można na niego wjechać kolejka linową, z południowej i północnej strony. Na szczycie znajduje się restauracja, hotel a także odrestaurowana Kamenná chata pod Chopkom. Choć nazwa brzmi dość prymitywnie, schronisko jest jakby luksusowe. Wierzchołek Chopoka z tabliczką i krzyżem znajduje się na czubku usypanego z kamieni kopca. Rozpościerają się stąd najpiękniejsze widoki na Tatry i Demianowską Dolinę. Dobrze widać stąd naszą trasę, tę już przebytą oraz tę przed nami.



W okolicy Chopoka jest tłumnie i gwarno, lecz im dalej od szczytu tym szlak pustoszeje. Jesteśmy tylko my i wijąca się wśród halnych łąk ścieżka. Trasa wznosi się i opada na kolejne szczyty i przełęcze. Dereše, Poľana, gdzie spotykamy kolejną ciekawską kozicę, Kotliská i w końcu Chabenec. Cała trasa prowadzi skrajem rezerwatu Skalka, chroniącego subalpejski i alpejski charakter tutejszego krajobrazu. Imponujące są pionowe zbocza Skalki a w tle iskrzy się Liptovska Mara.



Chabenec to ostatni potężny szczyt na dziś. Za nim krajobraz staje się mniej surowy, trasa łagodniejsza, zieleńsza a gdzieś na horyzoncie widzimy już dym unoszący się znad Útulňi Ďurková pod Chabencom, naszego dzisiejszego noclegu. Chatka jest ładnie położona a wspólna sala na poddaszu oferuje wygodne spanie na materacach (lub z braku miejsc, na ławach w jadalni). Można tu kupić zimne piwko, zjeść coś ciepłego a nieopodal znajduje się źródełko z wodą.



Dzień 5

3 świstaki, 2 kozice, 1 wilk, 0 niedźwiedzi

27,5 km. Przewyższenie: 1032 ↑, 1666 ↓

Woda: w 2 części dnia. Jedzenie – brak, dostępne dopiero na mecie w Donovaly


Wstajemy o 5 rano i po szybkim pakowaniu wyruszamy na szlak. O 16.50 mamy powrotnego busa z Donovaly. Choć to już ostatni dzień, szlak nie zwalnia tempa i widoki są cały czas zjawiskowe. Przed nami wielkie, obłe kształty kolejnych wierzchołków. Po prawej zielone głowy Wielkiej i Małej Fatry, charakterystyczny Wielki Chocz i oczywiście Tatry Wysokie. W oddali widać także Babią Górę i Pilsko. Szlak wznosi się na gołe szczyty i opada ku pokrytym kosodrzewiną przełęczom. I tak na okrągło.


Zdobywamy Ďurkovą, Latiborską holę, Košarisko. Dosłownie pod nogami wyskakuje nam równie zaskoczony wilk, który w te pędy ucieka. Robimy podsumowanie spotkanych zwierząt i wychodzą nam: 3 świstaki, 2 kozice, 1 wilk i, na szczęście, 0 niedźwiedzia. Najwyższym szczytem na dziś jest Veľká Chochuľa, 1753 m – idealne miejsce na drugie śniadanie. Niewiele niższy spiczasty szczyt Malej Chochuľi to świetny punkt widokowy z panoramą na 360 stopni. Na horyzoncie widoczna jest już nasza meta w Donovaly. Zaś kiedy odwracamy głowy widzimy Kralovą Holę i trasę jaką przeszłyśmy przez ostatnie 5 dni. Imponująca odległość.


Po zdobyciu ostatniego szczytu Niskich Tatr – Prašivy, czeka nas długie zejście w dół (woda prawie przy szlaku). Według najnowszego podziału, Niskie Tatry kończą się na przełęczy Hiadeľské sedlo. Za nią znajdują się już znacznie niższe Starohorskie Wierchy. Okazuje się jednak, że podejście na Kozí Chrbát, 1330 m, jest tym najbardziej stromym na całym szlaku. Szlak kontynuujemy przez Kečkę, Útulňię pod Kečkou (woda) i osiedla Polianky. Stąd jeszcze tylko kawałek do przełęczy i miasteczka Donovaly. To bardziej ośrodek narciarski i noclegowy niż żywe miasteczko. Po 5 dniach wędrówki dotarłyśmy na metę. Mamy to! Pod znakiem turystycznym robimy pamiątkowe zdjęcie. To już oficjalne – przeszłyśmy grań Niskich Tatr! Mamy jeszcze czas do busa, świętujemy ukończenie tego cudownego szlaku w jedyny słuszny sposób – haluškami z bryndzą i zimną 12stką. Było pięknie.

Meta w Donovaly
Meta w Donovaly

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

1件のコメント


Kuba
2月01日

Nie wiem, jakich słów tu użyć, ale w sumie nie trzeba - zdjęcia gór mówią wszystko 😍

いいね!
bottom of page